Recenzja filmu

Rodzina (2010)
Pernille Fischer Christensen
Jesper Christensen
Anne Louise Hassing

Zmierzch rodu królewskich piekarzy

Film, który w zamierzeniu miał być studium relacji rodzinnych w obliczu spraw ostatecznych, stał się artystycznym śmietnikiem straconych okazji.
Pernille Fischer Christensen po dobrej "Telenoweli" poczuła się pewnie jako reżyserka. Jak pokazuje "Rodzina", zbyt pewnie. Film, który w zamierzeniu miał być studium relacji rodzinnych w obliczu spraw ostatecznych, stał się artystycznym śmietnikiem straconych okazji.  Rozmieniona na drobne fabuła, brak konsekwencji w przyjętym punkcie widzenia i perwersyjna, na poły pornograficzna fascynacja śmiercią to tylko kilka z grzechów tej produkcji.

Tytułowa rodzina to Rheinwaldowie – ród znanych piekarzy, dostarczający chleb na stół królewski. Jest to jednak ród na wymarciu. Dorosłe dzieci Rikarda, obecnej głowy rodziny, to dwie córki, które nie wykazują jakiegokolwiek zainteresowania piekarnią. Dwójka dzieci z drugiego związku jest jeszcze zbyt młoda, by móc na poważnie przyuczać je do zawodu. A tymczasem Rikard zapada na chorobę nowotworową i nie bardzo wiadomo, ile jeszcze pożyje. Całą sytuację najbardziej przeżywa Ditte, ukochana córka Rikarda, która w obliczu choroby ojca musi na nowo ustalić priorytety w swoim życiu.

"Rodzina" to tak naprawdę dwie różne historie. Bohaterką pierwszej jest Ditte, młoda kobieta stojąca u progu kariery w świecie handlarzy dziełami sztuki. Obserwujemy jej dylematy, kiedy musi wraz ze swoim partnerem podjąć decyzję: wyjazd do Nowego Jorku czy ciąża. Bohaterem drugiej jest Rikard. Wyłania się on z pierwszej historii, w której jest postacią drugoplanową, w dramatycznej sytuacji, kiedy trafia ponownie do szpitala. Ta część to intymny dramat człowieka, który zostaje skonfrontowany z fizyczną niedoskonałością ludzkiego organizmu.

Ten podział sam w sobie wcale nie jest zły, a wręcz mógł się stać największym atutem obrazu... gdyby tylko reżyserka wiedziała, jak to wykorzystać. Niestety Christensen wykazuje się całkowitym brakiem wyobraźni. Intrygujący pomysł skonfrontowania stosunku współczesnego człowieka do aborcji i śmierci bliskich został przez nią praktycznie zignorowany. Konstrukcję filmu wykorzystuje w sposób doraźny jako podstawę do zaprezentowania widzom kilku scenek rodzajowych: szczęśliwa para, para nieszczęśliwa, rodzina świętująca, rodzina kłócąca się, rodzina wyczekująca śmierci, itp., itd.

Nowe dzieło Christensen można byłoby spokojnie zignorować, gdyby nie solidne aktorstwo. Jesper Christensen jako Rikard tworzy przejmującą kreację człowieka gasnącego, postawionego w dramatycznej sytuacji bez wyjścia. Lene Maria Christensen jest z kolei bardzo szczera w roli kobiety przygniecionej rodzinnymi zależnościami, z których nie chce i nie potrafi się wyzwolić. Ból decyzji, które podjęła, my widzowie odczuwamy w sposób niemalże fizyczny. Pozostaje mi tylko żałować, że mając tak dobrych aktorów, Christensen nie potrafiła ich wykorzystać. Ale cóż, czasem tak bywa, że udany debiut nie przekłada się na jakość kolejnych produkcji.
1 10
Moja ocena:
4
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones